ebu w Amerykach

środa, 28 grudnia 2011

Wenezuelski grudzień

Ja rozumiem, że trudno wyobrazić sobie Boże Narodzenie bez śniegu. Ale Boże Narodzenie z temperaturą 30°C to już naprawdę przesada. Wenezuelski grudzień to miesiąc gorący i szalony nie tylko ze względu na przedświąteczną gorączkę, ale również ze względu na temperatury i ogólne zamieszanie wakacyjne. A ja w samym epicentrum odkrywam co to znaczy „grudzień w Wenezueli”.

Od 15 grudnia 70% Wenezuelczyków jest już na wakacjach. Nie pracują urzędy, szkoły, uniwersytety, poczta ani żadne inne publiczne instytucje. Łatwiej powiedzieć, że pracują głównie centra handlowe, transport, który dowozi ludzi do tych centrów oraz banki, które wypłacają ogromną kasę zakupowiczom. Wakacje potrwają mniej więcej do 10 stycznia i nie ma takiej siły, która zagoniłaby Wenezuelczyków do pracy wcześniej. Żyć nie umierać.

Nie dość, że mają tutaj prawie miesiąc wakacji świątecznych, to na dodatek dostają mnóstwo kasy na grudniowe zakupy. Przyzwyczaiłam się już do tego, że w każdym miesiącu są dwa momenty kiedy na parkingu wokół centrum nie można znaleźć wolnego miejsca do zaparkowania. Każdy 15 i 30 dzień miesiąca to dni wypłaty. Znaczna część Wenezuelczyków rusza wtedy spiesznie do sklepów, by wydać zarobione pieniądze. Grudzień jest jednak wyjątkowy. Każdego dnia coraz więszke tłumy bombardują centra handlowe. Nie ma co się dziwić, każdemu Wenezuelczykowi prawnie przysługuje poczwórna pensja miesięczna plus dodatki przedświąteczne. Z taką sumką można iść na zakupy.

A zakupy są konieczne nie tylko ze względu na prezenty. Otóż 24 i 31 grudnia to dni premierowe. Po pierwsze nie można pojawić sie w oba dni w tym samym stroju, a poza tym ubranie powininno być nówka sztuka nieśmigane. Zatem niezależnie od płci, każdy Wenezuelczyk poluje przez cały grudzień na nowe ciuchy, aby móc w nich wystąpić po raz pierwszy w te dwa ważne dni.

 No i najważniejsze, grudzień to nieopisanie rodzinny miesiąc. W Polsce również spędzamy święta z rodziną. „Święta” czyli dwa i pół dnia licząc od Wigilii. Tutaj rodzina zjeżdża się do jednego miasta w połowie grudnia i zostaje do pierwszych dni stycznia. Spędzają ze sobą prawie trzy tygodnie, całe dnie i całe noce świętując, grilując, trunkując i bawiąc się. Wcale się nie męczą sobą. To jest dopiero duch rodzinny świąt. 

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna