ebu w Amerykach

poniedziałek, 28 listopada 2011

Spotkałam mojego księcia z bajki!

To był piękny, słoneczny dzień. Spacerowałam uliczkami parku Boston Public ciesząc się beztrosko urokami jesieni. Otaczały mnie radosne pokrzykiwania dzieci dochądzące z pobliskiego placu zabaw oraz wesołe ćwierkanie ptaków tańczących między drzewami. Słońce odbijało się złociście w tafli stawu i tuliło swym ciepłem spacerowiczów odpoczywających na ławeczkach wokół. Obeszłam staw wolnym krokiem zatapiając wzrok w zieleni roślin unoszących się na wodzie niczym nenufary z „Nocy i dni”. W pewnym momencie ujrzałam jego. Siedział zamyślony nad brzegiem stawu, niczym niewzruszony, być może nieco smutny. Zamurowało mnie. Tego się nie spodziewałam. W centrum Bostonu, zupełnie nieoczkiwanie, jak uderzenie piorunem, spotkałam wymarzonego księcia z bajki, z tej bajki, której tak często słuchałam do poduszki. Nie mogłam się mylić. Wyglądał dokładnie tak, jak w bajce – był żabą. Wystarczyło jedynie pocałować go by przemienił się w przystojnego mężczyznę z moich snów. Nieśmiało zbliżyłam się i spróbowałam zagadnąć. Milczał. Nie poddałam się, o miłość trzeba walczyć. Zaprosiłam na kawę. Nadal nic. Postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę. Pocałowałam delikwenta. Nawet nie drgnął. Pozostał nieczuły na moje zaloty, niczym posąg z kamienia. Cóż mogłam zrobić, nie da się kogoś zmusić do miłości. Usiadłam zamyślona obok niego i zrobiłam zdjęcie na pamiątkę tego spotkania. A później ruszyłam dalej przed siebie pełna nadziei, że to nie ostatni książkę z bajki w moim życiu. 



Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna